Bal...

Władca miasta Kermet organizuje bal z okazji cudownego ocalenia szambelana, ojca Cris. Ja mam być na balu gościem honorowym. Gerald, Triest oraz Viren zostają zaproszeni jako moji kompani. Gdy prosze Cris do tańca ona zgadza się z największą chęcią.

Ja Gerald, wychodzę z balu ponieważ to nie pasuje do mnie. Idę pilnować zamku zamiast straż.
Nic w nocy się nie stało podczas bali, tylko wszyscy moi przyjaciele się upili. Rano oni jeszcze byli w zamku, ponieważ tam nocowali a ja pojechałem do lasu zobaczyć co tam się dzieje ponieważ był tam dym.

Viren po przywitaniu sie ze swoim Mentorem.Poszedł do Geralda mu pomoc.Siedzial z nim dosyc dlugo.Opowiedzial mu swoja historie.Gerald dosyć sie zwruszył jak na wiedzmina.Viren szybko wstał.Uslyszal szelest lisci.Powiedzial geraldowi zeby byl w gotowosci i.

A tu nagle zza krzaków wyskakuje 10 wilkołaków, ja i Viren w mig pozabijaliśmy ich, i poszliśmy coś zjeść na bal.
Geralda zaprosiła do tańca pewna dziewczyna o imieniu Sylvia on nie odmówił, ponieważ taki nie był. Po tańcu zaczął z nią rozmawiać

Viren zaczął się smiac poniewaz gerald był cały brudny po walce z Wilkolakami.

Gerald, stwierdził tak jak mówił Viren, i zaraz poszedł na dwór do Virena.
Wskoczył, do nie dużego stawu i umył się . Potem, gdy wyschnął bal trwał nadal i wrócił do Sylvi.

Viren poszedł dalej kontrolować sprawy na zewnatrz.

Gerald, nie mógł znaleźć Sylvi. Ale nagle usłyszał straszne krzyki jakiejś kobiety na północy.
Gerald szybko tam pobiegł bez żadnej straży. Widział tam jak bandycie Salamandry dobierają się do Sylvi, było ich 5. Gerald, rzucił się na nich i zabił ich sam. Sylvia podziękowała Geraldowi a on, upadł na ziemię...

Viren zobaczył co się stało.Odrazu pobiegł do nich.Wysłal sylvie po lekarza.Viren zaczał tamowac krew.Udalo się.

Lecz, nagle przybiegł jakiś dziwny człowiek i wyciągnął miecz i zaczął dźgać nim Gerald'a.

Viren odwrocil się i z calej sily machną w jego stronę mieczem.Okazalo się ze odciąl mu głowę.Zatamowal kolejny krwotok.

Byłem lekko spity ale jeszcze dość przytomny aby zabić przeszkadzającego człowieka

Porwałem ze stołu kilka kromek chleba część podałem Virenowi i chlebem zaczeliśmy tamować krew (chleb działa jak gąbka).

Ale krew, nie przestawała lecieć, a lekarz nic nie poradził i odszedł, nikt nie wiedział co zrobić.

Udalo się Chodzcie go przeniesiemy do jakiegos pokoju na lozko.Naszczescie gospodarz balu wynaja nam pokoj na 1 noc.Następnego dnia pomoglismy wykapac Gerald a z krwi.

Poszedłem sprawdzić kto wczoraj pszeszkadzał w ratowaniu Geralda, był nieźle nadziany zabrałem mu 200 orenów i pierścień z rubinem. Nie udało mi się ustalić kto to ale miał przy sobie znak Salamandry.

Gerald, cały był pocięty.
Powiedział : - Wy jedźcie, ja zostanę nie dam rady dalej jechać.

Poczekalismy az wyzdrowiales.Wsiedlismy na konie i pojechalismy dalej.

-Spadłem, z konia nie dam rady nadal, jedźcie sami proszę!

Dobrze tylko odwieziemy cię do lekarza. Triest prosze cie zostań z nim.

Odwiezlismy go i pojechalismy dalej.

-Nie, nie zostawaj ze mną , dam sobie radę. Zostawcie mnie gdzieś tutaj pod jakimś drzewem.

Zaprowadzilismy jescze raz go do lekarza.Kazalismy go pilnowac. I tak wstawac nie moze to nie ucieknie.

Zapłaciłem lekarzowi 1000 Orenów i mnie zaniósł pod drzewo, aby nikt mnie nie znalazł.

Viren z wymiataczosem pojechali dalej.Po 2 dniach wrocili do miasta.Zobaczylismy ze lekarz go puscil.Podszedlem i zabilem lekarza zabralismy 1000 orenow i szukalismy geralda zeby mu oddac.