Krypty

Wszyscy, wybraliśmy się do Krypty po zwiedzeniu całego cmentarza. W krypcie jest bardzo ciemno, latają nietoperze i chodzą ogromne pająki. Zaczynamy, chodzenie po ogromnej krypcie, która znajduje się na Cmentarzu Jorenval. Zapalamy, pochodnie i jedziemy , konie zostawiamy przed kryptą.

Ja postanowiłem że uchylę drzwi do krypty i pierwszy do niej wejdę. Pozornie otwierałem drzwi lecz powoli strach opętał
całe moje ciało jak i dusze. Otworzyłem kryptę i po woli schodziliśmy do podziemnej krypty.
Nietoperze skwierczały i dały się słyszeć jakiej jęki, jednak tego postanowiliśmy nie
sprawdzać.

Szliśmy, cały czas ale po długim "spacerze" po krypcie położyliśmy się spać. Ja Gerald nie spałem, ponieważ ktoś musiał stać na czatach, a więc dałem im spać. Nic w nocy się nie stało i dobrze, a Triest miał kawałek wędliny w woreczku i podzieliliśmy się razem.

Zaproponowałem że może jednak sprawdzimy skąd te jęki, ktoś może potrzebować pomocy. Co wy na to?

-Dobrze, przyjaciele ruszamy zobaczyć co to za jęki.
Te jęki, to był Frost Troll jęczał, ponieważ był mały i nie mógł znaleźć rodziny, a ja Gerald zabiłem go jednym uderzenie, potem już nic nie słyszeliśmy i się położyliśmy przy ognisku rozpalonym przez Los Wymiataczos.

W połowie nocy przebudziłem się zobaczyłem ze szczur chodzi kolo nas.Zabiłem go.Spartoszylem.Zdjołem skorę.Upieklem nad ogniskiem i podzielilem się z Geraldem.

-Trzymaj.
-Dzieki.

Niewiem która była godzina bo całkowicie straciłem poczucie czasu, obudziłem się i w świetle dogasającego ogniska zobaczyłem że ktoś skrada się ku naszemu obozowisku. Chwyciłem za broń i stoczyłem pojedynek z tym ''kimś'' niebył dobrze wyszkolony więc pokonałem go bez trudu tuż przed śmiercią wyjąkał że jest członkiem sekty lwiogłowego pająka, najwidoczniej mieli tu ''kościół''. Należenie do sekty było zabronione pod karą śmierci. Składali oni ofiary z noworodków i popełniali wiele innych zbrodni. Przy ciele napastnika znalazłem klucz i kartke z napisem ''cierń'' (najwyraż niej było to jakieś hasło) i 60 orenów. Obudziłem mojich przyjaciół i powiedziałem: -Wygląda na to że zostaniemy tu trochę dłużej.-

Po zabiciu szczura, spaliśmy dalej. I rano wyruszyłem, na polowanie abyśmy coś jeszcze zjedli ponieważ nie mozna być głodnym, kiedy się walczy

Gdy Gerald już przyszedł i zjedliśmy zaczelismy isc w głąb krypty.

-Lepiej nie idźmy, ponieważ wy narazie nie jesteście aż tak dobrzy, aby rzucać się na takie stwory. -Ale jeśli chcecie, iść idźcie sami ja was nie chcę mieć na sumieniu.

Viren posluchal rady Przyjaciela i zostal.

-Dziękuję, że uważasz na siebie.
Pojechaliśmy, do mojego wiernego kolegi i dobrego śpiewaka Balboa .
On, napisał na naszą cześć pieśń, i zaczeliśmy zabawę.

Zaczelismy sie bawic.Spiewacz wyja z komody skrzynke piwa korzennego.

Wszyscy, się upiliśmy i poszliśmy spać.

Rano wstalismy i zobaczylismy przez okno jak idzie jakas armia.

Wszyscy, schowaliśmy się pod stołami koło kominka.
Karczmarz miał nas nie ujawnić, lecz ta armia weszła do karczmy, i zaczeła bić karczmarze, chcieliśmy wyjść ale nie chcieliśmy się ujawnić, oni zabili karczmarza, już wychodzili a my wyskoczyliśmy i zaczeliśmy ich zabijać pokolei za karczmarza. Jeden z armii ich mistrz, chciał walczyć ze mną samym. Zgodziłem, się i zaczełem walkę na śmierć i życie, był on kiedyś wiedźminem dlatego było ciężko...

To nie była armia. To partyzantka Salamandry wtargneła do miasta. Staneli przed domem śpiewaka i zobaczyli w oknie Virena. Napieli cięciwy łuków a ci którzy łuków nie mieli wzieli w garść kamienie. Wydałem krótkie polecenie
- Na ziemie!-
i w tedy rozpętało się piekło słychać było trzask rozbijanej szyby i jęk Virena trafionego odłamkiem szkła, po chwili krzyknął Gerald który nie zdążył wstać z łóżka i został trafiony strzałą w nogę, ja dostałem kamieniem w plecy.

Viren wyja kawalek szkla.Zdenerwowal sie.Wyszedl i krzyczal

-Kur** powybijam.


Viren rozgromil cala armie.

Niech, ktoś wyciągnie mi tą strzałę!!! aaa!!!

Viren wyciaga strzałe i daje chuste geraldowi zeby wytarl.

Poczekałem dwa dni i rana się zagoiła.

-Nie stój chusteczka zaschnie ci w strupie, a ty Viren idź na dół po wódke albo spirytus bo musze zdezynfekować wasze rany.

Viren doczagal sie i przyniosl spirytus.

Dziękuję, Los że nam pomagasz.

-Heh, niema za co.-